Uzyskiwane informacje nie były na wagę złota, więc żeby nie tracić czasu Mayer zapytał gdzie jest jego asystent i ruszył na górę. Budynek miał dwa piętra, na pierwszym mieściło się kilka sal konferencyjnych i gabinety członków zarządu, na drugim był bufet, pracowali inżynierowie i technicy, znajdowało się tam też centrum informatyczne. Właśnie przed centrum inspektor znalazł swojego asystenta. Patterson był bardzo staranny we wszystkim co robił, ale denerwująco powolny. Rozmawiał właśnie z jakimś długonogim stworzeniem. Na widok inspektora pokręcił przecząco głową. Nic ciekawego. Mayer wzruszył ramionami i ruszył korytarzem, szukając pokoju naczelnego technologa. Trafił tam po kilku krokach. Zastukał i po cichym, stłumionym przez grube drzwi "Proszę!", wszedł do środka.

Pokój był przestronny, z dużym oknem z którego rozpościerał się widok na zakład. Widać było również zniszczoną instalację. Poduszkowce strażackie już odjechały, a po zgliszczach chodziło trzech mężczyzn w granatowych mundurach. "Przyjechała ekipa", pomyślał Mayer, zanim przyjrzał się mężczyźnie siedzącemu za biurkiem. Naczelny technolog był w jakiś sposób podobny do porucznika Sikorsky'ego, niewykluczone że biegali codziennie tą samą trasą w parku, robiąc po drodze pompki i skłony. Mayer przedstawił się i pokazał legitymację.

- Służę pomocą, chociaż szczerze mówiąc, wolałbym nie musieć tego robić.

- Zaręczam Panu, że ja też wolałbym siedzieć teraz w gabinecie i pić herbatę, ale zginął człowiek i trzeba sprawdzić wszystko co może być ważne - inspektor rozejrzał się po pokoju i usiadł w jednym z głębokich foteli, stojących przy oknie. - Niech mi Pan powie - ta instalacja była jeszcze niegotowa, prawda?

- To niezupełnie tak. Instalacja jest, właściwie była, gotowa do pracy. Została skończona chyba trzy dni temu, nie pamiętam dokładnie. Przedwczoraj prowadziliśmy jej próby, wczoraj dokonano w niej pewnych poprawek, dziś miała być ponownie uruchamiana.

- Czy to znaczy że w jej wnętrzu mogły pozostać jakieś chemikalia, które spowodowały eksplozję i pożar?

- To jest wykluczone. Przedwczoraj, po próbie, spuściliśmy z niej absolutnie wszystko co się w niej znajdowało i na wszelki wypadek przedmuchaliśmy ją sprężonym powietrzem - poprawki miały między innymi polegać na spawaniu, nie moglibyśmy tego inaczej zrobić. Wczoraj, po zakończeniu pracy spawaczy, instalacja była jeszcze raz przedmuchana sprężonym powietrzem. Nie mogło w niej być niczego, co mogłoby eksplodować.

- Coś jednak było.

- No tak, ale przyznam Panu że sam tego nie rozumiem. Chociaż... Nie, ale to niemożliwe.

- Niech Pan mówi.

- Przyszło mi teraz do głowy, że właściwie, to ta nowa instalacja była cały czas podłączona do naszych stałych instalacji - sprężone powietrze, gazy technologiczne, rozpuszczalniki. Ale żeby coś mogło się do niej dostać, musiałyby być otwarte raz, dwa, trzy, tak, co najmniej trzy zawory, sterowane elektromagnetycznie, bo cała produkcja jest sterowana komputerowo, jak wszędzie. Ale jak to zrobić? Wie Pan, ja nawet nie wiem czy to jest możliwe. To by się trzeba zapytać kogoś z informatyków, oni będą wiedzieć na ten temat więcej ode mnie. Mi się wydaje że to jest niemożliwe.

już mi starczy                  co było dalej?