- Pierwszy raz widzę pierś w tak dziwnym miejscu - Gene obrzucił wzrokiem zabandażowane ramię Borga.

- A co słychać w tak zwanym wielkim świecie? - Zapytał hacker, pokazując na wyłączony komputer i rozmontowany wzmacniacz.

- A dziękuję, wszyscy zdrowi.

- A co z tym samolotem?

- Już, już miał narobić szkód, ale starym hackerskim, przepraszam, harcerskim sposobem zresetowałem komputer na lotnisku.

- I co?

- I poleciał. Jak to samolot.

- Czy mam przez to rozumieć, że uratowałeś samolot i wieżowiec? - Borg otworzył oczy bardzo, bardzo szeroko, wpatrując się w Martina.

- Na to wychodzi. Drugi raz dzisiaj. Zaczyna mi to wchodzić w krew.

W dwa dni po złapaniu Malloya odbyło się w pokoju komisarza Kingery spotkanie, w którym udział wzięło kilka osób. Oprócz gospodarza obecni byli obaj Martinowie, profesor Sivinsky i inspektor Mayer. Kiedy wszyscy usiedli, komisarz zabrał głos.

- Zebraliśmy się tutaj, żeby zakończyć, przynajmniej wstępnie, sprawę Malloya. Wiemy ponad wszelką wątpliwość, że to on ponosi winę za spowodowanie śmierci ponad stu osób, przynajmniej taką informację otrzymałem dwie godziny temu od pana profesora - Sivinsky potakująco kiwnął głową. - Zanim przekażę panom pewną wiadomość, do czego zostałem upoważniony przez moich przełożonych, chciałbym dowiedzieć się kilku rzeczy, myślę że panowie będą tutaj pomocni. Po pierwsze, czy wiadomo już, dlaczego mimo kontroli programowi Malloya udało się wtargnąć do komputera na lotnisku?

- Tak, panie komisarzu - powiedział Gene. - Sprawa jest dość prosta, ale nie byliśmy w stanie nic zrobić. Przypomnę, że prowadzona przez nas kontrola polegała na obserwacji działalności konta WA211205 i sprawdzaniu wszystkich zbiorów przesyłanych Comnetem, a mających określony rozmiar. Malloy obszedł pierwsze zabezpieczenie, kożystając z innego numeru konta. Każdy użytkownik Comnetu może mieć kont ile mu się żywnie podoba, nie podlega to żadnej kontroli. Jeśli chodzi o rozmiary zbioru, początkowo przypuszczaliśmy, że zbiór przekazany Comnetem miał dużo większe rozmiary niż oczekiwaliśmy i dlatego został przez nas przegapiony. Zwiększenie rozmiarów zbioru nie stanowi żadnego problemu, można na jego koniec dopisać dowolną ilość informacji, z których nie będzie się korzystać. Jednak Malloy zastosował, jak się okazało po skontrolowaniu zawartości jego komputera i komputera na lotnisku, inny sposób. Podzielił swój zbiór na kilka mniejszych i wysyłał kawałki po kolei. Jako pierwszy był wysłany program, który miał za zadanie wszystkie kolejne fragmenty połączyć w jedną całość. Mówię to w pewnym uproszczeniu, ale taka była zasadnicza idea tego co zrobił. Nie byliśmy w stanie przewidzieć akurat takiego sposobu ominięcia naszych blokad z tego powodu, że takich sposobów można wymyśleć dowolną ilość. Kontrola wszystkiego była niemożliwa i w naszej sieci musiały być dziury. Niestety, Malloy okazał się być na tyle sprytny, że przewidział te dziury i potrafił się w nich zmieścić.

- Rozumiem. Teraz następne pytanie. Czy wiadomo w jaki sposób Malloyowi udało się dostać do mieszkania, którego właściciel jest nieobecny? Chodzi mi o to mieszkanie, z którego został wysłany program METR.

już mi starczy                  co było dalej?